Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wojciech Lubawski: - Jestem chłopak z Zagórskiej. Będę walczyć o swoje dobre imię

pawie
Prezydent Kielc Wojciech Lubawski.
Prezydent Kielc Wojciech Lubawski.
O pierwszym roku czwartej kadencji i planach na przyszłość oraz największych problemach, z którymi musi się zmierzyć, jeśli chce dalej rządzić - rozmowa z prezydentem Kielc Wojciechem Lubawskim.

Jeśli nie Lubawski to kto? Na Facebooku pojawił się taki profil. Chciałbym, żeby Pan najpierw odpowiedział na pytanie zawarte w tej nazwie... Jeśli nie Lubawski to kto?

Wojciech Lubawski: - Jest bardzo dużo zdolnych ludzi w młodym i średnim wieku, którzy by się nadawali. Mówi się, że buławę w plecaku każdy nosi. To nie do końca prawda. Trzeba mieć spore doświadczenie. To jest walka jednak. Cały czas o coś trzeba walczyć. Jeżeli nie Lubawski to kto? Mam kilka nazwisk, które nadawałyby się na prezydenta, ale nie wolno mi ich spalić. Być może kiedyś ktoś z moich kandydatów zajmie moje miejsce.

Ma Pan poczucie, że pański polityczny los nadal spoczywa w pańskich rękach? Ma Pan kontrolę nad sytuacją?

Paradoksalnie nie czuję się politykiem. Czuję się gospodarzem. Są różne zapędy. To nie jest pierwsza inicjatywa, która zmierza do odwołania Lubawskiego z funkcji prezydenta Kielc. Jak ktoś popatrzy na mój życiorys, dowie się, że dużo czasu spędziłem w gospodarce. Zarządzłem dużą firmą. Parę tysięcy osób tam pracowało. Zajmowałem się zarabianiem pieniędzy. Później zostałem pierwszym wojewodą świętokrzyskim, a od 14 lat jestem prezydentem. I staram się służyć temu miastu. Pytanie - czy to jest finisz mojej działalności publicznej. Tego nie wiem. Mam plany na najbliższe 10 lat. Mam też w sobie sporo energii i siły, by dalej służyć Kielcom swoją wiedzą i pracą.

**Zmierzam do gorącego tematu referendum w sprawie odwołania Pana ze stanowiska? Co takiego stało się przez ostatnie 14 miesięcy pańskiej czwartej kadencji, że** zawiązano inicjatywę impeachmentu, która, zdaniem jej autorów, okaże się skuteczna?

Myślę, że się nie powiedzie. Formalnie są takie zarzuty, że przystanki autobusowe zbudowałem, co było sukcesem, bo wszystkie miasta startowały o pieniądze unijne na transport - 32 miliony złotych, ale myśmy wygrali. Wszystkie procedury zostały dopełnione. To, że są usterki, bo taka jest prawda, trzeba poprawić. To jedyny zarzut, który jest podnoszony. Moje wytłumaczenie jest takie. Są formacje polityczne, które przegrały ostatnio i wcześniej wybory. To wiąże się z tym, że wielu działaczy nie ma pracy. Chcą więc powalczyć o miejsca pracy, ale nie dla Kielc tylko dla siebie. I Kielce są pokusą w sytuacji, gdy inne urzędy znajdują się poza zasięgiem. A tu kilkaset miejsc pracy. To duża pokusa.

Gdyby mógł Pan cofnąć czas, czego by Pan nie zrobił albo co zrobił przez te kilkanaście miesięcy?

To nie jest czas, który zmarnowałem. To był czas związany z dużym wysiłkiem i pracą. Zakończyliśmy z sukcesem perspektywę unijną, która minęła. Symbolicznym zadaniem, jakie zrealizowano, jest ulica Ściegiennego. Politycznie trzeba było walczyć, bo ktoś nas chciał ograć. Udało się, zrobiliśmy to. Ale zostały jeszcze pieniądze do wzięcia. Jako jedyni byliśmy przygotowani z projektami przystanków i mogliśmy tę inwestycję zrealizować. Jeśli się codziennie podejmuje decyzje i pracuje, wybaczy pan, ale błędy muszą się pojawić. One są drobne. Nie traktuję ich tak, że w ciągu 14 miesięcy tak nabroiłem, by należało mnie odwołać, bo mam tyle na sumieniu. Przypominam, że wybrano mnie w pierwszej turze.

**Czy podejmie Pan walkę o pozostanie na stanowisku? Jak zamierza Pan ponownie przekonać do siebie mieszkańców? Liczy Pan na wsparcie swoich najbliższych**politycznych zwolenników - na przykład Prawa i Sprawiedliwości?

Jestem chłopak z Zagórskiej. Tam się wychowałem. To jest sprawa mojego honoru. Nie wyobrażam sobie, że nagle skulę się i wycofam. Będę walczyć o swoje dobre imię. To jest oczywiste. Zrobię to w sposób przejrzysty. Próba odwołania mnie w sposób oparty na kłamstwie upokarza mnie. Ktoś tam zrobił ze mnie kogoś, kim nie jestem!

Ostatnio w Radzie Miasta doszło do zmiany układu sił. Powstała większość PiS-Porozumienie Samorządowe-dwaj radni niezrzeszeni: Jan Gierada oraz Robert Siejka. Co sprawiło, że na prawą stronę mocy przeszedł pański nieprzejednany dotąd krytyk - Robert Siejka?

Trudno w to uwierzyć, ale mój udział był niewielki, symboliczny.

Ale kulisy Pan zna...

Uważam, że Rober Siejka jest jednym z najbardziej doświadczonych radnych. To człowiek inteligentny. Tak samo zresztą myślę o Agacie Wojdzie. Szkoda tylko, że tyle jadu na mnie wylewa. Roberta Siejkę, mimo że przez te lata kierował słowa krytyki pod moim zdresem, zawsze szanowałem. To człowiek, który myśli. Decyzje, które podejmuje, są zawsze uzasadnione. Jeśli jest w tym samym obozie co ja, tylko mnie cieszy.

Grzegorz Schetyna mówił ostatnio na łamach „Echa Dnia”, że jego partia będzie szukać źródeł antagonizmu z Panem, by określić swój stosunek do referendum. Skąd ten konflikt między Panem z PO?

Był kiedyś taki działacz PO Konrad Łęcki. On opublikował wydawnictwo, w którym znalazła się myśl przewodnia, że przyjaźń między Konstantym Miodowiczem a Lubawskim to koniec Platformy. Niestety, świętej pamięci Kostek Miodowicz przyżywał to bardzo. Od tamtego czasu zaczęła się niczym nieuzasadniona wojna. Wielu członków Platformy znam, niektórych z nich szanuję. I nie było żadnej podstawy do tego, bym stał się celem dla tej partii. Tak samo dla Prawa i Sprawiedliwości. Byłem zresztą wielkim zwolennikiem koalicji POPiS. Te środowiska wywodzą się przecież z jednego źródła. To, że tak się nie stało, jest wielkim dramatem dla Polski.

Relacje między miastem stołecznym regionu a samorządem województwa też nie są najlepsze, choć wydają się kluczowe z punktu widzenia rozwoju regionu. Widzi Pan możliwość ścisłej współpracy z marszałkiem. Jak definiuje Pan warunki brzegowe rozpoczęcia takiej współpracy?

Tę współpracę już rozpoczęliśmy. Parokrotnie się spotykaliśmy ostanio z marszałkiem Jarubasem. Uznaliśmy, że nie da się rozwijać województwa bez miasta stołecznego i rozwijać miasta wojewódzkiego nez współpracy z samorządem województwa. To oczywiste i zrozumiałe dla pana marszałka i dla mnie. Problemów jest bardzo dużo po jednej i drugiej stronie. One wynikają na przykład z tego, że pan marszałek jest również szefem partii w regionie. Może miłości między nami nie będzie, ale kohabitacja powodująca rozwój Kielc i województwa jak najbardziej. Jestem absolutnie gotowy. Spotykamy się właściwie podczas obrad Narodowej Rady Rozowju przy prezydencie. To jest mój marszałek. Szanuję go.

W kampaniach wyborczych wspierał Pan prezydenta Dudę oraz PiS. Jakie korzyści odniesie z tego miasto? Liczy Pan na przykład na pomoc rządu PiS w sprawie budowy lotniska w Obicach, inwestycji - jak Pan przekonuje - koniecznej, a blokowanej przez rząd PO-PSL?

Andrzeja Dudę popierałem, bo znałem go wcześniej. To młody człowiek, dobrze wykształcony, znający języki. Jako jedyny prezydent miasta wojewódzkiego go poparłem. Reszta optowała za konkurentem. To uczciwość z mojej strony, choć sondaże nie dawały mu szans, gdy koledzy prezydenci namawiali, bym poparł Bronisława Komorowskiego. Co miasto na tym zyska? Na przykład stabilziację targów zbrojeniowych. Jeżeli ktoś by nam je odebrał, a takie zakusy były, to byłaby droga upadku Targów Kielce, dramat. Mamy silnego polityka w osobie prezydenta Dudy, który jest bardzo dobrym partnerem dla Kielc. Jeżeli chodzi o PiS - jestem katolikiem, mam poglądy prawicowe. Platforma Obywatelska zawiodła mnie pod wieloma względami. Przez osiem lat nie przeprowadziła praktycznie żadnej reformy. Zrobiono jedno - ustawę „67” dotyczącą systemu emerytalnego, która jest zepsuta. Uważam, że można lepiej zrządzać krajem. To była moja świadoma decyzja. Poparłem Prawo i Sprawiedliwość, bo dobrze życzę Polsce.

A kwestia podziękowania ze strony tej formacji?

Mam 62 lata i tyle doświadczenia, że nie chciałbym się rozczarować, więc nie liczę na żadne formy dziękczynności.

Którym działaniom rządu Pan kibicuje?

Bardzo mi się podoba pan wicepremier Morawicki - profesjonalista. Zbudował świetny zespół ludzi wokół siebie. Najważniejsze, by postawić gospodarkę na dobre tory. Rozwój na poziomie trzy procent jest zadowalający, ale nie do końca. Mamy potencjał. Proste rezerwy w postaci taniej siły roboczej się skończyły. Trzeba być profesjonalistą i dbać o dobre kontakty biznesowe z całym światem.

To personalia. A projekty ustaw? Które Pan popiera?

W pierwszej turze poszły ustawy polityczne. Ten Sejm nie zajmuje się na razie innymi. Poczekajmy. Wiem, że przygotowywane są różnego rodzaju decyzje, które pozwolą Polsce przyspieszyć, jeśli chodzi o wzrost gospodarczy.

Jaka jest sytuacja finansowa miasta Kielce i czy należy wprowadzić program oszczędnościowy?

Program oszczędnościowy to coś
trwałego u nas. Pieniędzy pożyczanych nie przejedliśmy. To pieniądze włożone w inwestycje. Czy robimy dobrze czy źle? Jako jeden z niewielu samorządów w Polsce poddajemy się opinii firmy ratingowej Fitch, która podniosła nasz rating ze stabilnego na dobry. To znaczy, że dobrze gospodarujemy środkami. Pytanie dlaczego zadłużenie? Jeżeli ktoś by mi powiedział, że daje 70 procent i żebym zaciągnął kredyt, to kupiłbym dom i samochód, a potem spłacał. Gdybyśmy tego nie wykorzystali następne pokolenia by powiedziały, że Lubawski miał szansę wybudować to za 30 procent, a nam to zostawił.

Co sądzi Pan o pomocy społecznej w mieście, czy jest ona wystarczająca i odpowiednio trafia do ludzi najbardziej potrzebujących?

A tu się muszę pochwalić. Opieka nad ludźmi starszymi to nasz obowiązek. Nawet ludzie z zagranicy przyjeżdżają, by podpatrywać nasze rozwiązania - choćby klubu seniora. Już wchodzę w ten wiek, więc złośliwi mówią że sam sobie chcę zrobić dobrze w przyszłości (śmiech). Tak nie jest. Ludziom starszym trzeba pomagać. Zbudowaliśmy trzy bloki z mieszkaniami chronionymi. I życzę każdemu, by przeżył to, co ja przeżyłem podczas oddawania jednego z mieszkań. Babuleńka, 80 parę lat ze łzami w oczach powiedziała: „Panie prezydencie, nie wierzyłam, że przed śmiercią będę w raju”. A potem wytłumaczyła, że nosiła węgiel i wodę w zagrzybionym mieszkaniu, a sprowadziła się do czegoś, co jest piękne i sterylne. Nie dziwię się, że powiedziała, iż jest w raju. Ale pomagamy także chorym i niepełnosprawnym. Jestem dumny z systemu pomocy społecznej w Kielcach. Chciałbym podziękowac dyrektorowi Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie Markowi Scelinie. To profesjonalista.

**Pod koniec roku powiedział Pan, że wciągu 1,5 miesiąca Korona może być sprzedana. Termin mija a nic nie słychać o finalizacji transakcji? Za to pojawił nowy kontrahent z** Senegalu.

- Jeśli tak powiedziałem, to na pewno asekurowałem się, że wszystko na to wskazuje. Rozmowy są dalej prowadzone. Mamy trzech chętnych, pana Citko, kieleckich przedsiębiorców a trzeci jest owiany tajemnicą, ponieważ zobowiązałem się do dyskrecji. Ktoś z mojego toczenia powiedział o nim, wiem kto to zrobił i na przyszłość będą ostrożniejszy rozmawiając z nim. Wracając do Korony to sytuacja jest taka. Tabela jest bardzo płaska, czyli różnice między drużynami są bardzo małe i nie wiadomo, kto utrzyma się w ekstraklasie. Dwaj kontrahenci stawiają warunek, Korona musi być w ekstraklasie i czekamy aż się to wyjaśni. A rozmowy trwają. Nic złego się nie dzieje. Dofinansowanie klubu przez miasto spadło o połowę z 9 milionów, do 4,5. Prezes dalej tnie koszty, co ma niestety wpływ na poziom sportowy. Mamy szanse na dalsze oszczędności aż dofinansowanie spadnie do 3-4 milionów złotych. Może wtedy kielczanie powiedzą, że na taki poziom miasto stać. Na pewno nie sprzedam Korony za wszelką cenę, musi być gwarancja stabilizacji i rozwoju. Najgorsze, co może się stać, to sprzedaż, po której klub przestanie istnieć. Do tego nie chciałbym dopuścić.

Czy kilka miesięcy po zakończeniu budowy przystanków, uważa pan, że ta inwestycja była miastu potrzebna ? Pana oponenci zarzucają, że to zbyt kosztowny pomysł, a wiaty się nie podobają.

- To jest ogromny sukces. Jako jedyni w Polsce wygraliśmy ostatnie unijne pieniądze, 32 miliony złotych. Przystanki zostały zaprojektowane przez architektów a nie przez Lubawskiego. Projekt został wyceniony zgodnie z unijnymi standardami. Przeszliśmy wiele kontroli. Projekt był drogi, bo wymieniliśmy olbrzymie ilości dróg, po 200-300 metrów nawierzchni przy każdym przystanku, to najdroższy element. Elektronika też była niezmiernie kosztowna. Pasażerowie, zwłaszcza starsi cieszą się z niej, nie tylko z elektronicznych tablic ale także z podświetlanych rozkładów jazdy. Są usterki ale wszystko będzie poprawione, ale zawsze, jak się coś robi, to może wyjść źle. Przystanki są naszą chlubą i powinniśmy się z nich cieszyć. To jest galanteria. Przystanki są takim dodatkiem dla miasta jaką biżuteria dla ładnie ubranej kobiety. To wymyślony problem, żeby dowalić Lubawskiemu.

Skąd Pan czerpie wiedzę o tym, czego mieszkańcy potrzebują? Czyta Pan fora internetowe, facebooka ? Dlaczego nie spotyka się Pan z mieszkańcami ?

Nigdy nie zdarzyło się, żeby ktoś odbił się od moich drzwi. Nie jest już jak kiedyś, że prezydent przyjmuje raz w tygodniu przez godzinę. Przyjmuje codziennie. Dziennie mam kilkanaście wizyt, z tego część jest zbiorowa, są nawet grupy 20 osobowe. Rozmawiamy, jeśli sprawa nie jest po ich myśli, to mam odwagę to powiedzieć. Dużo też chodzę po mieście, żona wyciąga mnie do galerii. Mieszkańcy zaczepiają mnie na ulicy i mówią o swoich problemach. Takie spotkania na ulicy są lepsze niż zorganizowane, na które ludzie przychodzą, żeby coś załatwić. Nie unikam mieszkańców, nie boje się ich, tylko chciałbym obiektywnej prawdy. Nie czytam forum, nie wchodzę na facebooka.

Jak bumerang wraca sprawa braku mieszkań komunalnych i socjalnych. Od kilkunastu lat lista oczekujących nie zmniejsza się. Kolejny rok niewiele pieniędzy jest w budżecie na budownictwo. Nie zamierza Pan chociaż ograniczyć tego problemu ?

Mieszkań komunalnych nie będę budował na dużą skalę, bo jest to sposób na nadużycia urzędnicze. Dlaczego jakaś rodzina ma dostać mieszkanie a inna nie? To, że czeka w kolejce 20 lat nie jest dla mnie argumentem. Mieszkania komunalne będę budował tylko dla rodzin wysiedlanych pod inwestycje. A lokale socjalne to inna bajka. Są ludzie, którzy nie radzą sobie i trzeba im pomoc. Bloki dla seniorów „Złota jesień” są wielkim sukcesem, byliśmy pierwsi z tym pomysłem w Polsce. Ich mieszkańcy są szczęśliwi. Budowa mieszkań socjalnych to wyzwanie. Przyjęliśmy model francuski. Na Białogonie powstały pierwsze takie lokale, sam chciałbym w takich mieszkać. Idea jest taka, aby nie tworzyć wspólnych części jak na przykład klatki schodowe, które są najczęściej demolowane. Do każdego mieszkania jest osobne wejście prosto z ogródka. Takich mieszkań powstaje mało, bo nie mamy pieniędzy. Moim marzeniem jest wysadzenie w powietrze wieżowca przy Młodej 4, to getto, które trzeba zlikwidować. Ktoś popełnił błąd urządzając tam lokale socjalne. Chciałbym rozpocząć wyprowadzane ludzi w tej kadencji i potrwa to kilka lat. Tam jest 150 osób, dla których trzeba znaleźć mieszkania. Zaczniemy od góry i będziemy zamurowywać piętra zaraz po zwolnieniu lokali.

Czy ma pan pomysł na zahamowanie spadku liczby mieszkańców Kielc ?

- Wyłączać światło, jak kiedyś. A mówiąc poważnie, to pytanie można zadać w każdym mieście poza stolicą. Chociaż z Warszawy wyjeżdża najwięcej mieszkańców, ale najwięcej też przyjeżdża. Oponenci mówią, że kielczanie wyjeżdżają bo w Kielcach nie ma co robić. To nie prawda. Zmieniło się dużo na korzyść. Wciągu 14 lat, kiedy jestem prezydentem bezrobocie spadło o połowę. Problem, który nas dotyka to brak pracy w powiecie kieleckim. Rano widać tysiące aut jadących do Kielc. Chętnie zaangażuję się w walkę o ograniczenie tam bezrobocia, ale pytanie, czy samorząd ma instrumenty. Tylko pośrednie. W Kielcach, gdyby nie Kielecki Park Technologiczny byłaby dużo gorsza sytuacja. Nie możemy stawiać na fabryki, bo nie mamy odpowiednich terenów. Natomiast możemy tworzyć obszary dla nowych technologii i usług, stawiać na Targi Kielce, sport, turystykę i rekreację.

Na turystykę stawiamy już od kilku lat, ale tłumów turystów w Kielcach nie widać. Może kuleje promocja ?

-Jak przyjadą, to nas chwalą i podoba się w Kielcach. W rankingach też wypadamy dobrze. Miasto nie prowadzi takiej promocji. Zdaliśmy się na Regionalną Organizację Turystyczną, płacimy tam składkę. Może trzeba to zmienić i wycofać się, ale trudno samemu miastu prowadzić promocję. Turyści nie przyjadą tylko do Kielc czy Chęcin, ale zwiedzają całą okolicę. Moim zdaniem promowane powinno być całe województwo, a to zadnie marszałka, a nie chciałbym go krytykować.

Na dobry wizerunek miasta wpływają też dworce autobusowy i kolejowy ? Kiedy zobaczy pierwsze zmiany na nich ?

Ten rok poświęcimy na przygotowanie dokumentacji modernizacji dworca autobusowego a przyszły na wykonanie prac i utworzenie Centrum Komunikacji. Natomiast co do dworca kolejowego nie ma takiego harmonogramu. Poza przebudową budynku chcemy wybudować parking nad torami na 500 samochodów, a koleje nagle zmieniły zdanie i wolałyby uniknąć tej części inwestycji. Rozmowy z nimi są trudne i ciągną się w nieskończoność. Dla nas „szybko” oznacza wciągu 3 dni, dla nich to 3 miesiące. Niestety zmiana władzy nie przyspieszy tempa. Trudno mówi o konkretnych terminach.

W Centrum Komunikacji, które powstanie w spodku mają się zatrzymywać wszyscy przewoźnicy? Czy to nie jest pobożne życzenie? Jak ich zmusić do tego?

Zakażemy im zatrzymywać się w innych miejscach. Zrobimy tak, że nie będzie opłacał się postój na Żytniej, Żelaznej czy Mielczarskiego. Wjazd na nasz dworzec będzie tańszy niż obecnie, choćby dlatego, że Unia nie pozwala na zarabianie na inwestycjach, które dofinansowała. Myślę, że pasażerowie też wymuszą na przewoźnikach wjazd na dworzec, bo będzie im wygodniej przesiąść się z autobusu do busa w jednym miejscu.

Wojciech Lubawski

Ma 62 lata. Absolwent wydziału budownictwa lądowego Politechniki Krakowskiej. Ma żonę Małgorzatę i dwoje dzieci: syna Wojciecha oraz córkę Małgorzatę. Pracę zawodową rozpoczął jako majster na budowie pod Przemyślem. Przez 20 lat związany był z kielecką firmą „Chemadin”, gdzie przeszedł wszystkie szczeble kariery zawodowej: od majstra przez kierownika, dyrektora do prezesa firmy. W latach 1999 - 2001 wojewoda świętokrzyski. W listopadzie 2002 roku został prezydentem Kielc. Podczas kadencji 2002 - 2006 z jego inicjatywy zrealizowano wiele przedsięwzięć, które przyczyniły się do rozwoju i promocji Kielc. Podczas wyborów samorządowych w listopadzie 2006 roku Wojciech Lubawski uzyskał jeden z najlepszych wyników w Polsce i - z poparciem 72 procent został ponownie wybrany na urząd prezydenta Kielc. W przedostatnich wyborach samorządowych z listopada 2010 roku Wojciecha Lubawskiego poparło 58,66 procent kielczan (42 893 głosów), dzięki czemu został prezydentem na trzecią kadencję. Wojciech Lubawski w ostatnich wyborach na prezydenta Kielc zwyciężył w pierwszej turze, uzyskując 55,69 procent głosów.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kielce.naszemiasto.pl Nasze Miasto